Wbrew pozorom nie jest to czynność trudna. Aby uniknąć podwójnego cumowania (raz - w oczekiwaniu na otwarcie śluzy, dwa - podczas śluzowania), należy zadzwonić z półgodzinnym wyprzedzeniem do obsługi śluzy. Jest wówczas duża szansa, że zastaniemy wrota śluzy otwarte. Możemy także spytać, które skrzydło będzie otwierane aby zawczasu podnieść odbijacze, które ochronią górną krawędź burty przed uszkodzeniem w kontakcie ze ścianą śluzy.
Wpływamy do śluzy z minimalną prędkością. Zazwyczaj obsługa jest na tyle uprzejma, że odbierze od nas cumę i pomoże bezpiecznie dobić do ściany śluzy. Zaczepiamy się linami o pachołki bądź specjalne krzyżaki. UWAGA! Lin nie przywiązujemy, lecz zahaczamy w sposób umożliwiający ich popuszczanie. Gdybyśmy je przywiązali, to na skutek opadania wody łódź zawisła by na linach, a to skutkować może wyrwaniem knag z pokładu.
Wyłączamy silnik i trzymając liny czekamy aż obsługa zamknie wrota śluzy i zacznie spuszczać lub napełniać ją wodą. Popuszczamy liny, ciesząc się jednocześnie z uczestniczenia w takiej ciekawej operacji.
W jej trakcie operator śluzy poprosi o zapłatę. Warto mieć przy sobie drobne, bo może być problem z wydaniem reszty.
Czekamy do otwarcia przeciwległych wrót, wybieramy liny, delikatnie odpychamy łódź od ściany, odpalamy silnik i powoli opuszczamy śluzę po drugiej stronie. Machamy obsłudze na pożegnanie i - dalej w drogę! :)
Poniżej film z naszego pierwszego śluzowania. Nie pokazuje przebiegu całego procesu, bo ktoś musiał sterować ;)